Na Sybir przez przypadek? Ignacy Jurczak i kara za brata.
Maria i Ignacy Jurczakowie na Sybirze |
10 luty 1940
r. to dzień pierwszej wielkiej zsyłki ludności polskiej
zamieszkującej polskie Kresy, czyli wschodnie tereny II
Rzeczypospolitej, które 17 września 1939 r. zostały zajęte przez
Związek Radziecki po agresji Armii Czerwonej. W tym zimowym
transporcie znalazła się również rodzina Ignacego Jurczaka.
Kiedy do domu rodziny Ignacego, w
majątku
Zarzeczka koło
Równego, wtargnęło NKWD aby wywieźć na
Sybir rodzinę jego brata Piotra, komisarza
Policji Państwowej, nie zastali już jej
tam. Żona Piotra Stefania i ich dwie małe córeczki, Hanna i
Alina, zdołały uciec dwa dni wcześniej po tym, jak doszła do nich
wieść, że są przeznaczone do wywózki na Sybir. Ich dramatyczna
ucieczka i dalsze wojenne losy opisane są w artykule „Kiedy niemiecka okupacja bywa ratunkiem od Sybiru" – czyli wojenne losy
rodziny Piotra Jurczaka, (opublikowane na tym samym blogu).
Stefania
Jurczak starała się przekonać szwagra i jego rodzinę, aby
uciekali razem z nimi w ich rodzinne strony, do Szymbarku koło
Gorlic, będących już pod niemiecką okupacją, ale oni nie
zdecydowali się na ten krok. Może nie mieli odwagi zostawić nagle
dobrze rozwiniętej gospodarki na pastwę losu i rzucić się w
nieznane, może czuli się bezpiecznie w majątku, który stworzyli i
prowadzili z zyskiem a może nie wierzyli, że nie można wydostać się
z życiem spod władzy sowieckiej, która okupowała wtedy wschodnie
tereny polskie. I tak, 10 lutego 1940 r., kiedy NKWD stawiło się w
ich domu aby zabrać rodzinę Piotra Jurczaka, było już za późno.
Ciężarówka NKWD nie odjechała jednak pusta. Zamiast rodziny
Piotra, wywieziono całą rodzinę Ignacego Jurczaka. Było ich
troje: Ignacy, jego druga żona Maria i syn Bolek z pierwszego
małżeństwa. Wywieziono ich, jak wiele polskich rodzin z tego
pierwszego lutowego transportu, do Kazachstanu.
Z
perspektywy czasu trudno ocenić, czy ten los spotkał ich dlatego,
że NKWD nie mogąc wywieźć tej rodziny, która była już na
liście rodzin przeznaczonych do deportacji, tzn. rodziny Piotra,
wywiozła na jej miejsce po prostu tą rodzinę, którą zastała w
domu, tylko dlatego że była to polska rodzina, czy też rodzina
Ignacego i tak zostałaby wywieziona wcześniej czy później.
Majątek w Zarzeczce koło Równego przyznany był Piotrowi
Jurczakowi, w ramach osadnictwa wojskowego, za jego zasługi w czasie
I Wojny Światowej. On jednak wybrał karierę policyjną i
zrezygnował z osadnictwa i uprawiania ziemi. Na ziemi przyznanej mu
osiadł jednak jego brat Ignacy i gospodarzył tam wraz z rodziną.
Gospodarstwo było dobrze rozwinięte, co dla Sowietów mogło być
już wystarczającym pretekstem do zesłania na Sybir jego
gospodarzy. Posiadanie ziemi było dla sowieckiej władzy
przestępstwem, za co można było łatwo stracić życie a
posiadłość polskiego osadnika wojskowego stanowiła podwójną
winę. Rodziny osadników wojskowych zostały wywiezione z Kresów w
głąb Rosji w czterech falach deportacji. Prawdopodobnie rodzina
Ignacego Jurczaka zostałaby w każdym razie zesłana, mimo to
pozostawali oni w przeświadczeniu, że ich wywózka na Sybir była
konsekwencją tego, że NKWD nie zastało już w ich domu rodziny
Piotra. Przeżywali oni zsyłkę jako bolesną niesprawiedliwość i
winili za nią rodzinę Piotra, która schroniła się w ich domu po
ucieczce z Myślenic, kiedy Niemcy napadli na Polskę i wybuchła
wojna.
Z
zesłania Jurczakowie pisali listy do rodziny, wołając o pomoc. Nie
zdawali sobie sprawy, że na zesłanie na Sybir nie było ratunku.
Apelowali do rodziny, która znajdowała się pod niemiecką okupacją
i nie miała żadnych możliwości aby im pomóc. W jesieni 1940 r.
dotarł do nich list, który zachował się do dzisiaj.
Rosja,
d. 5.XI. 1940 r.
Droga
Mamo i wszyscy Bracia i Bratowe. Piszemy do was z niewoli sowieckiej,
taki los nas spotkał, trudno. Na razie jesteśmy zdrowi, żyjemy bez
Kościoła i Księdza, dużo ludzi pomarło. Maryśka zdrowa i nie
pracuje. Ja i Bolek pracujemy na życie żeby z głodu nie zginąć.
Ludzie znajomi z Kresów nas wspomagają, przysyłają paczki
żywnościowe i pieniędzy po troszku, na przykład siostra mojego
brata żony Leokadia z Białegostoku przysłała nam jedną paczkę i
każdy miesiąc po 100 rubli od niej otrzymujemy, to nas dużo
ratuje. Jak ta moja bratowa żyje z dziećmi w Gorlicach? Czy wie co
o Piotrze? Ja nic nie wiem, pisałem do niego i nic nie otrzymałem.
Proszę
Was idźcie do bratowej w Gorlicach i proście ją o ile może niech
się za nas stara, ona może najprędzej to załatwić. Jak zdrowie
was wszystkich i jak powodzenie? O nas nie martwijcie się, na razie
żyjemy. ….. zasyłamy wam wszystkim pozdrowienia i dla mojej
rodziny …... i dla tych w Szymbarku. Również zasyłamy serdeczne
pozdrowienia dla Bratowej w Gorlicach i jej dzieci i w związku
nadchodzących świąt Bożego Nar. ślemy wam wszystkim życzenia
powodzenia i miłego zobaczenia się.
Ignac
i Marysia Jurczakowie.
d.
5.XI.1940 r.
Tak
jak dla wszystkich polskich zesłańców, tak i dla Jurczaków nie
było nadziei aż do chwili agresji niemieckiej na Związek Radziecki
w czerwcu 1941 r. Wtedy dopiero sytuacja wywiezionych Polaków
zmieniła się i pojawiła się nadzieja na wydostanie się z
nieludzkiej ziemi. Układ Sikorski – Majski otworzył drogę dla
powstania wojska polskiego na terytorium sowieckim. Wraz z wojskiem
mogła wydostać się z ZSRR również polska ludność cywilna. W
okolice Uzbekistanu, gdzie gromadziły się tysiące polskich
uchodźców podążających za Armią Andersa, dotarli również
Jurczakowie. Ale to nie był jednak jeszcze szczęśliwy koniec
tułaczki. Wśród uchodźców, wycieńczonych od głodu i chorób,
które musieli znosić w czasie zesłania i w czasie dramatycznej
podróży śladem tworzącego się wojska polskiego, panowały
epidemie, które dziesiątkowały wycieńczonych ludzi. Wielu z nich
pozostało na zawsze na szlaku ku wolności. Nie dane też było
Ignacemu Jurczakowi przeżyć zesłania. U progu drogi do wolności
zachorował na czerwonkę po tym jak, mimo ostrzeżeń żony, napił
się zakażonej wody. Zmarł i pozostał na zawsze na uzbeckiej
ziemi.
Żona Maria i syn Bolesław wydostali się z sowieckiej ziemi
wraz z Armią Andersa. Maria
Jurczak dotarła z polskimi uchodźcami
do Tanganiki i tam doczekała końca wojny. Po wojnie wróciła do
Polski w rodzinne strony i resztę życia spędziła w Ropicy koło
Gorlic.
Bolesław Jurczak |
Syn
Ignacego z pierwszego małżeństwa, Bolesław Jurczak, wstąpił do
Armii Andersa, został marynarzem i pływał na łodziach podwodnych.
Uratował się dwa razy w czasie torpedowania. Po wojnie nie powrócił
do Polski, jak wielu żołnierzy polskich sił zbrojnych na
Zachodzie. Ożenił się z Belgijką i osiadł w Belgii. Podobno nie
było to udane małżeństwo. Tak jak wielu polskich żołnierzy
rozproszonych po świecie po II Wojnie Światowej, nie mających
wolnej ojczyzny do której powrócić, również Bolek nie mógł
chyba znaleźć dla siebie miejsca i perspektyw do życia. Jeszcze w
młodym wieku popełnił samobójstwo.
Autor tekstu: Anna Banasiak
Komentarze
Prześlij komentarz